HOLO-POLO: ZNIEKSZTAŁCONE NARRACJE W LITERATURZE O HOLOCAUŚCIE.

Kiedy Adorno stwierdził, że pisanie poezji po Auschwitz jest barbarzyństwem rzeczywiście mogło się wydawać, że już niemożliwe jest poszukiwania piękna, harmonii i głębszego znaczenia rzeczy, że próby te mogą być nawet obraźliwe w kontekście Holocaustu. Dzisiaj, prawie osiemdziesiąt lat od zakończenia wojny, tamten czas wydaje się być nierealny. Powoli odchodzą ostatni pamiętający koszmar wojny i Zagłady. Zaciera się pamięć, i choć moje pokolenie, urodzone jeszcze w starym ustroju, miało dostęp wspomnień i opowieści ludzi, którzy przeżyli wojnę, to kolejne pokolenia swoją pamięć opierać będą na zupełnie innych narracjach. To narracje powoli zastąpią pamięć, a one niestety przybierają różne formy.

Wyzwania i złożoność przedstawiania Holokaustu w kontekstach historycznych i kulturowych opisał Dominick LaCapra1 zagłębiając się w kwestie etyczne i metodologiczne, przed którymi stają historycy, pisarze i artyści, próbując przedstawić i zrozumieć Holokaust. LaCapra zadaje pytania o etykę estetyzacji Zagłady i podkreśla wagę podejścia do takich przedstawień ze szczególną wrażliwością. Liczne narracje, nie tylko współczesne, często nie biorą pod uwagę względów etycznych i krytycznego podejście do zeznań ocalałych.

Holo fetyszyzm

Zła litaratura osadzona w obozach istniała długo przed tym zanim świat zaraził się rakiem gównohistoryjek spod znaku Tatuażysty z Auschwitz. Co odróżniało ją od dzisiejszych obyczajówek? Przede wszystkim to, że nie udawała tego, czym nie jest i nie aspirowała do literatury pięknej.

Pulp fiction – książki o wyimaginowanych postaciach i wydarzeniach, produkowane w dużych nakładach i przeznaczone do czytania przez wiele osób, ale nie uważane za bardzo dobrej jakości (Cambridge Dictionary)

Tak zwana pulpa (pulp fiction) była popularna już od XIX wieku, a nurt nazi pulp miał się wyjątkowo dobrze tuż po wojnie. W kontekście omawianego tematu chcę zwrócić uwagę na szczególny rodzaj tego typu literatury, mianowicie na tzw. Stalags. Nurt ten narodził się w Izraelu na początku lat 60. i był praktycznie jedyną semi-pornografią dostępną na tamtejszym rynku. Książki te zniknęły tak szyko, jak szybko się pojawiły – wyszły z druku po tym, jak izraelski rząd uznał je za nielegalne i jak wszystko zakazane trafiły do ​​podziemia, gdzie krążyły w specjalistycznych antykwariatach i wśród grup kolekcjonerów.

Stalags opowiadały perwersyjne historie o schwytanych amerykańskich lub brytyjskich pilotach molestowanych przez sadystyczne oficerki SS (ubrane w wysokie skórzane buty, obcisłe mundury i wyposażone w bicze). Fabuła zwykle kończyła się zemstą męskich bohaterów, gwałcących i zabijająch swoje oprawczynie. Jeden z najbardziej popularnych tytułów brzmiał Byłam prywatną suką pułkownika Schultza.

Zadziwiające jest, że odbiorcami tej literatury bardzo często byli potomkowie ocalałych z Holocaustu. Można uważać, że ta mroczna fikcja była jednym ze sposobów na wypędzenie z pamięci demonów zagłady, ujarzmienie ich i tym samym uśpienie powojennej traumy. Ujaskrawienie, nadanie czemuś cech karykaturalnych, w pewnym sensie może mieć działanie terapeutyczne.

Poruszanie się po granicach tragedii

Zły smak nie zawsze nas gorszy. De gustibus non est disputandum. Co jednak jeśli zły smak niesie za sobą niebezpieczeństwo wypaczania rzeczywistości?

W ostatnich latach nastąpiło odrodzenie zainteresowania Holocaustem, co jednak nie do końca odzwierciedla potrzebę społeczną, aby pamiętać o historii i wyciągać z niej wnioski. Efektem tego (nie zawsze zdrowego) zainteresowania jest zjawisko powstawania książek nazywanych „Holo-Polo” (ukłon w stronę Disco-Polo) lub po prostu „auschwitzami”. Utwory te wykorzystują ciężar Holokaustu dla wywołania szoku, sensacji i przede wszystkim zysku komercyjnego. Literatura taka często opiera się na dramatycznych narracjach i melodramatycznej fabule, nie na historycznej rzetelności, czy odpowiedzialności etycznej.

Implikacje etyczne związane z literaturą obyczajową osadzoną w realiach KL Auschwitz są złożone. Z jednej strony wolność słowa pozwala pisarzom na różnorodne zgłębianie trudnych tematów, w tym Holokaustu. Fikcjonalizacja wydarzeń historycznych może służyć jako sposób na emocjonalne zaangażowanie czytelników, zachęcanie do zrozumienia. Jeśli jednak w narracjach tych przedkłada się sensację nad dokładność historyczną istnieje ryzyko zniekształcenia prawdy i braku szacunku dla pamięci o ofiarach. Obyczajówki o Auschwitz (i nie tylko, bo pod tą samą kategorię można podciągnąć inne książki obyczajowe o tematyce wojennej lub nazistowskiej) pretendują do bycia literaturą historyczną, jednak ich nadmierny, pozbawiony głębi sentymentalizm i często ubogi język sprawiają, że są po prostu literackim kiczem.

Pokusa sensacji

Obozowe obyczajówki próbuje się pokazać jako coś nowego (cytuję za portalem Lubimyczytać.pl i zachwyconą czytelniczką Kochanków z Auschwitz: „powiew świeżości” (sic!)) i podciągnąć pod tą samą kategorię, do której należą dzieła Borowskiego, Nałkowskiej, czy Szmaglewskiej. Masowo wydawane powieści obyczajowe obierające sobie za tło obóz koncentracyjny w Oświęcimiu mają się nijak do rzetelnej literatury obozowej. To już nie jest nawet balansowanie na cienkiej granicy pomiędzy fascynującą narracją a poszanowaniem historycznej prawdy. Ta granica, jak i granica dobrego smaku, została już przekroczona. Ckliwe, rzewne romansidła epatujące patosem trywializują temat wojny i zagłady. A do tego wszystkiego są naprawdę źle napisane.

Romantyzowanie Holocaustu i trywializacja narracji

Zaczęło się od Tatuażysty z Auschwitz, książki, która od początku była krytykowana przez historyków, ale która jednocześnie zdobyła ogromną popularność wśród czytelników. Promowana jako oparta na faktach historia więźnia Lale Sokołowa okazuje się być naiwnym i nie mającym wiele wspólnego z faktami czytadłem. Błędy książki i to jak zakłamuje obaz rzeczywistości obozowej świetnie ukazała Wanda Witek-Malicka z Centrum Badań Muzeum Auschwitz w artykule Tatuażysta z Auschwitch. Sprawdzamy fakty.2 Jest ich tak wiele, że nie będę ich wymieniać, za to zachęcam Was do zajrzenia do artykułu, który jest dostępny na stronie Muzeum.

Holokaust został skomercjalizowany na różne sposoby. Autorzy próbując stworzyć dramatyczną narrację, często fałszywie przedstawiają i zniekształcają fakty historyczne, nie prowadzą badań i nie zgłębiają tematu, o którym piszą. To z kolei prowadzi do nieporozumień i utrwalania szkodliwych stereotypów. Musimy pamiętać o tym, że nie każdy interesuje się na tyle historią, aby w popularnych ksiażkach o takiej tematyce wyłapać rozbieżności. Co więcej, bardzo często ludzie sięgają po te książki myśląc, że to z nich dowiedzą się czegoś na temat oświęcimskiej (i nie tylko) tragedii. Bo przecież na okładce jest napisane, że to powieść oparta na faktach…

To uproszczenie narracji i zamknięcie jej w infantylnej formule może prowadzić do wypaczonego zrozumienia prawdziwych okropności i złożoności Holocaustu, do błędnych wyobrażeń na temat faktycznych wydarzeń. Może też dawać poczucie pewnego zamknięcia lub rozwiązania, które może nie odzwierciedlać dokładnie traumatycznego i trwałego wpływu Holokaustu na ocalałych. Bo tak naprawdę w Auschwitz nie było happy endu.

W literaturze tego typu obóz to tylko dekoracja dla mającej wzbudzić skrajne emocje infantylnej fabuły. Tak samo było w Chłopcu w pasiastej piżamie, książce która z rzeczywistością obozową ma tyle wspólnego, co PiS z demokracją. Trochę śmieszą tweety Johna Boyne’a krytykujące trend pulpowych obozówek, bo przecież jego ksiażka także została wskazana przez Muzeum Auschwitz-Birkenau, jako powieść, której „powinni unikać wszyscy, którzy uczą się lub nauczają o historii Holokaustu”.

„Nie mogę pozbyć się wrażenia, że przez nieustanne używanie tych samych trzech słów i wstawianie nowego rzeczownika, wydawcy i pisarze tworzą gatunek, który dobrze się sprzedaje, podczas gdy w rzeczywistości ten obszar powinien być traktowany z większym namysłem i troską”. 3

John Boyne

Nie można jednak powiedzieć, że Boyne się myli. Rynek jest zalewany tytułami skleconymi na jedną modłę. Stajenny w Auschwitz (The Stable Boy of Auschwitch), Cygan w Auschwitz (A Gypsy in Auschwitz), Krawcowa z Auschwitz, Bibliotekarka z Auschwitz, Skrzypaczka z Auschwitz, Kochankowie z Auschwitz, Kołysanka z Auschwitz, Bliźniaczki z Auschwitz (The twins of Auschwitz), Siostry z Auschwitz (Sisters of Auschwitz), Fotograf z Auschwitz (The Auschwitz Photographer), Sabotażysta z Auschwitz (The Saboteur of Auschwitz), Córka z Auschwitz (The Daughter of Auschwitz).

Pomysły powoli sie wyczerpują, prawie wszystkie popularne, dobrze brzmiące w tytule zawody zostały już zajęte, ale autorzy nic sobie z tego nie robią. Bo przecież można monetyzować inne tragedie. Z Oświęcimia można przenieść się na wschód, tam też nie było wesoło. Z zapowiedzi książkowych już w tej chwili możemy zobaczyć tytuły takie jak Dancing for Stalin, czy Dziewczynka z Kijowa. Wojna w Ukrainie to temat świeży i nośny, na pewno dobrze się sprzeda, a gułagi i łagry to idealne tło dla jakiegoś zakazanego romansu, czy melodramatycznej fabuły. Czyżby rodził się nowy trend? Zabijcie mnie.

1 Representing the Holocaust: History, Theory, Trauma, Cornell University Press, 1994.

2 W. Witek-Malicka, Tatuażysta z Auschwitch. Sprawdzamy fakty w Memoria, 14 (11/2018)

3 @JohnBoyneBooks: “I can’t help but feel that by constantly using the same three words, & then inserting a noun, publishers & writers are effectively building a genre that sells well, when in reality the subject matter, & their titles, should be treated with a little more thought & consideration.”

Dodaj komentarz